Zmęczenie
Zaczyna się od stóp. Nie mają ochoty prowadzić mnie jakimikolwiek ścieżkami. Początkowo myślałam, że nie chcą chodzić utartymi i nawet wydało mi się to takie awangardowe – moje stopy nie lubią nudy – ale teraz już wiem, że nigdzie nie mają ochoty się wybierać.
Potem czuję jak mięsień po mięśniu, ścięgno po ścięgnie, znużenie ogarnia nogi, plecy, ręce i dość mocno zagnieżdża się w karku, który cały zesztywniały woła o pomoc. Wielki finał następuje w głowie. Niby nie boli, nie narzeka, nie daje żadnych znaków świadczących o wszechogarniającym zmęczeniu, ale na każdą próbę jakiegokolwiek działania krzyczy NIEEEEE. Praca – nie, pranie – nie, krótki tekst – nie, zakupy – nie, zaległe rachunki – nie, telefon do przyjaciela – nie. Ciepły koc, kubek herbaty – TAK.
Leżymy zatem tak ja i moje ciało i nie dzieje się nic. Czasem pojawia się ból – a to noga o sobie przypomni, a to stopa, przy próbie zmiany pozycji kark upomni się o swoje, zesztywnieją stawy. A w głowie panuje cisza – bezmyśl ogarnia przestrzenie w tej niezwykłej konstrukcji, w której znajduje się kilkanaście miliardów neuronów komunikujących się ze sobą. Tyle ich a tu cisza. A ciało czeka na zadania, bo wie, że to z ośrodka dowodzenia przyjdą rozkazy – rusz się, zajmij się czymś, nie leż tak, nie czas na odpoczynek.
A tu dalej nic. Cisza. Bo i ona jest już tak zmęczona, że nic jej się nie chce. Chce leżeć. Chce spać. Chce mieć święty spokój.
Do czasu jednak, gdy zaczynają napływać myśli. Jedna po drugiej znajdują swoje ulubione miejsca i przypominają o swoim istnieniu. Znam je doskonale, bo towarzyszą mi od lat. Gdy wydaje mi się, że je eksmitowałam, zakopałam w ogródku, schowałam głęboko w piwnicy, zamknęłam na kłódkę – one niczym David Copperfield wydostają się z każdego miejsca i wracają. Nigdy nie są zmęczone. I choć nielubiane, mają to gdzieś – mieszkają ze mną od wielu lat jako niechciani lokatorzy.
Dalej leżymy ja i moje ciało – ale już nie odpoczywamy, bo kotłuje się tam na górze. Awantura na całego. I choć leżę, czuję coraz większe zmęczenie i ból w każdej części ciała. Wstaję więc, by zająć się pracą. I nie myśleć.
A mówią, że myślenie nie boli.