Zimowanie
Nie lubię zimy.
Co nie znaczy, że nie zachwyca mnie śnieżnobiały krajobraz, lekki puch opadający delikatnie na ramiona drzew czy srebrzystość migających gwiazdek. Ale nie ukrywam, że najlepiej podziwiałabym ten widok przez okno lub na zdjęciach😊.
Nie podnieca mnie jazda na nartach, łyżwach czy desce snowboardowej, choć sanki sprawiają mi wiele frajdy. Pewnie dlatego, że przypominają mi radosny czas dziecięcych zabaw, zjazdów z każdego napotkanego wzniesienia, które wydawało się mega górą!
Ad rem. W zimie czuję się kompletnie pozbawiona sił. Najpierw wykańcza mnie listopad. Dziwnie zimy, szary i nijaki. Staję się apatyczna. Nic mi się nie chce, a fotel z ciepłym kocem, to najlepsza opcja dla spędzenia późnojesiennego czasu. No dobra … i kubek ciepłej herbaty z sokiem malinowym. Czasem kieliszek wina.
Potem wpada jak szalony grudzień. Witryny sklepów zamieniają się w świąteczne obrazy, galerie prześcigają w pomysłach na największe i najmocniej oświetlone ozdoby. Ludzie, jak w amoku, rzucają się w wir zakupów. Kolejki na parkingi, kolejki w restauracjach, kolejki w klepach do kasy… i wszędzie hałas, muzyka, ścisk.
W tej atmosferze trudno zapaść w zimowy sen, a przecież byłaby to najprostsza forma przetrwania zimy. Zakopać się w norce, nakryć ciepłym pledem i spać, śnić, odpoczywać. Ciekawą opcją byłaby hibernacja, ale to dane jest nietoperzom i świstakom. Warto dodać, że zanim zwierzaki zasną muszą zgromadzić odpowiednią ilość tkanki tłuszczowej, co w moim przypadku dzieje się i tak bez zimowego snu 😊.
Zatem jak nie sen czy hibernacja, to może choć drzemka? Może pozwoliłaby ona na nabranie sił przed wiosennym szaleństwem wzrostu i rozkwitu? Tylko jak drzemać, gdy święta tuż, tuż. Dom wymaga generalnego sprzątania, bo okna zaszły mgłą a w kątach szaleje kurz. Choinka czeka na ułożenie pod nią pięknie zapakowanych pudełek i pudełeczek. Garnki już czują aromat barszczu, który w nich będzie radośnie bulgotał, a noże są w gotowości na pocięcie warzyw na jarzynową sałatkę. Swoja drogą moja małżowinka nie wyobraża sobie świąt bez tejże potrawy, więc tniemy, mieszamy i doprawiamy 😊.
Więc kiedy drzemać, o śnie zimowym nie wspominając?
A może wystarczy zwolnić. Zatrzymać się w drodze do domu i popatrzeć na rozgwieżdżone niebo, posłuchać ciszy, nastroić ciało na wolniejsze rytmy, poszukać siebie w sobie.
Pójść na spacer swoją ścieżką, która być może oddali nas od innych, ale da nam szansę na lepsze poznanie samych siebie. W ciszy i samotności lepiej słychać potrzeby serca.
Zatem może już czas na zimowanie?