Zaskoczona o poranku. Część II.
Wróćmy jednak do rozważań o wierności, bo mocno odeszłam od tematu, co zresztą nie jest niczym dziwnym dla mnie. Co w momencie, gdy w Twoje życie wkrada się smutek, brak akceptacji, czujesz się źle, w miejscu, w którym jesteś, a szczególnie gdy dotyczy to Twojej strefy kobiecości. I tu powstaje pytanie, czy można marudzić, że jesteśmy niespełnione jako kobiety. Nasze babcie i mamy stwierdziłyby, że to jakieś fanaberie i trzeba wziąć się w garść. Jak nie pije i nie bije Cię mąż, to nie masz co się rozczulać nad sobą. Miejsce kobiety było zawsze dość jasno określone, a my tu o jakimś partnerstwie zaczynamy mówić, o potrzebach. Wielu facetów zaczyna się zastanawiać, o co nam kurde chodzi. Fakt, czasem same nie do końca wiemy, o co nam chodzi, ale czujemy, że jesteśmy nieszczęśliwe. A jak jesteśmy nieszczęśliwe, to wszyscy dookoła nas czują, że jest nam źle, przede wszystkim nasze dzieci. Wygląda na to, że wszystkie sfery naszego życia muszą funkcjonować prawidłowo, żebyśmy były w pełni szczęśliwe i wtedy dookoła nas wszystko staje się łatwiejsze i bardziej kolorowe. Nie chodzi tu o idealne funkcjonowanie, bo takiego nie ma. Idealni ludzie nie istnieją, bo człowiek ma swej naturze wpisane chwile słabości, zwątpienia. Po to otrzymaliśmy rozum, by móc myśleć, analizować i wątpić. A jeśli nie pozwalamy sobie na takie emocjonalne błądzenie, to szybko stajemy się niczym dobrze zaprogramowane maszyny. A chyba nie o to w życiu chodzi, by przeć do przodu bezmyślnie. Choć przyznam Wam się, że czasem chciałabym tak funkcjonować, nie myśleć o konsekwencjach i iść do przodu bez zastanawiania się czy kogoś właśnie zdeptałam czy nie. Ale szybko na szczęście uświadamiam sobie, że takich ścieżek nie ma zaznaczonych na mojej mapie życia.
A o wierności będzie innym razem 🙂