Zaskoczona o poranku. Część I
Poranek zaskoczył mnie. Leżałam przytulona do poduszki i własnych myśli, kiedy nagły impuls spowodował, iż spojrzałam w okno. Jakże się zdziwiłam, gdy dotarło do mnie, że ta jasność bijąca zza okna, to biel śniegu. Połowa października, a tu pada i pada. Ja oczywiście w pełni jestem przygotowana na warunki zimowe, czyli mam letnią kurtkę, adidasy i letnie opony, a tu końca śniegu nie widać, a wyjechać jakoś trzeba będzie.
Ale co tam. Śnieg śniegiem, a żyć trzeba. I tu pojawia się problem, bo tak się dziwnie składa, że przy okazji nastania zimy wyłączyli mi prąd. Nie, nie z powodu niezapłaconych rachunków, tylko ot tak. Chyba mają jakieś prace konserwacyjne, tylko czemu akurat dziś? Cały dom funkcjonuje na prądzie – ogrzewanie, ciepła woda, kuchenka… No i troszku zrobiło się zimno i w niektórych miejscach ciemno, a i kawy nie zrobisz, nie wspominając o herbacie. Nadzieja w tym, iż jest to stan przejściowy i za kilka chwil rozbłysną światła i ciepło wpłynie w mury mego domostwa.
Na szczęście bateria mego laptopa działa dłużej niż kosiarka mej przyjaciółki, więc jest szansa, że coś poklepię w klawiaturę. Już wyjaśniam o co chodzi z kosiarką. Baby siedziały u mnie w weekend i przy okazji wystawnego śniadania rozgorzała dyskusja na temat kosiarek. Czy z koszem, czy bez, czy samoobsługowa, czy nie i takie tam. Mnie temat nie jest za bliski, no prędzej kosą skoszę trawę niż kosiarką, ale słów kilku nie omieszkałam od siebie wrzucić. Okazało się podczas całej dyskusji, iż jej kosiarka ładuje akumulatory około czterdziestu minut a pracuje….cztery minuty! Nawet Matt Damon na Marsie miał bardziej wydajny sprzęt. W sumie jak on sobie poradził na czerwonej planecie to i ja przetrwam na wsi bez prądu. Przynajmniej nie muszę hodować ziemniaków na własnej kupie. Zainteresowanych eko uprawami odsyłam do filmu „Marsjanin”.
I tak tu gadu gadu a czas płynie – prąd zaś nadal nie. Zimniej coraz bardziej, ale nie poddaję się. Póki mam kocyk daję radę. Tak zaczęłam rozmyślać dziś rano nad trudnymi tematami jakimi są zaufanie i wierność. Czy da się usprawiedliwić zdradę i czymże ta zdrada jest. Te pytania zadają sobie mądre głowy, psychologowie, specjaliści od duszy i głowy, zwykli ludzie – jednym słowem wszyscy. Nikt nie znalazł odpowiedzi na te pytania, bowiem chyba nie ma jednoznacznej. To znaczy jest. Jak przysięgałeś wierność, miłość i uczciwość małżeńską, to nic nie powinno tego złamać. Masz trwać wiernie, bez względu na okoliczności. I byłoby cudownie gdyby to było takie proste. Niestety dla mnie życie już dawno przestało być czarno białe. Im jestem starsza, tym więcej kolorów przybierają moje odczucia, moje przemyślenia, ja cała jestem już w różnych odcieniach barw. Jest tyle czynników, które determinują nasze kroki i nasze decyzje. Stajemy często przed wyborami, które bez względu jak zadecydujemy i tak kogoś skrzywdzimy. Wiem jedno, że zawsze trzeba być dobrym człowiekiem i widzieć w innych dobro. Nie szafować oskarżeniami, nie oceniać, bo nigdy nie wiemy jaka historia stoi za kimś, kogo właśnie oceniamy. Bardzo prosto jest powiedzieć, on, ona źle postępuje. Ale czy sami postąpilibyśmy inaczej, lepiej? Bo czyż w momencie gdy przyszłoby nam ratować własne dziecko nie zrobilibyśmy dosłownie wszystkiego, co być może łamałoby nasz kręgosłup moralny? Czasem i dla mniejszych spraw postępujemy wbrew sobie. Nie można żyć ze sztywnym kręgosłupem, bo to niezdrowe, a i moralności musi czasem wypaść dysk. Myślę też, że tym bardziej nie wolno nam oceniać w sytuacjach, których nie doświadczyliśmy, bo niby skąd ja mam wiedzieć jak boli złamana noga, jeśli jej nigdy nie złamałam.