Za szybko
Żyjemy za szybko. Jemy za szybko. Kochamy się – zbyt szybko. Pędzimy wrzucając kolejne biegi, wyprzedzając niebezpiecznie na zakrętach. Nie zważamy na znaki i hamujemy w ostatniej chwili, na centymetry unikając wypadku. Przez chwilę dopada nas refleksja, że czas zwolnić, bo o mały włos… ale jakoś dziwnym trafem, znów powoli dodajemy gazu, by rozpędzić się sporo powyżej dopuszczalnej prędkości.
Pytanie – kto ustala ograniczenia. Rząd, społeczeństwo, rodzina, przyjaciele, my sami? A może wszyscy? Rząd stanowi prawa, karze i czasem wynagradza. Społeczeństwo ustala zasady, które możemy łamać, ale spotykamy się często z palcem, który wskazuje na nas z wyrzutem. Rodzina – to nie wypada, przywitaj się z wujkiem, nie odzywaj się, bądź grzeczna, zaśpiewaj, zatańcz, wyrecytuj wierszyk, musisz być dobrą uczennicą, uśmiechnij się, nie mazgaj się, weź się w garść… Tysiące słów, które ustalają nasze miejsce w świecie. Lepiej się nie wychylać. A prędkość tylko dozwolona. Przyjaciele czy „przyjaciele”? Ci pierwsi nie oceniają, nie stawiają znaków zakazu i nakazu, są blisko i akceptują nas w pełni z naszymi doskonałościami i niedoskonałościami. A Ci drudzy – grzecznie wskażą na niedoprasowaną bluzkę, z troski opowiedzą Ci o zdradzie męża/żony, pomogą Ci w przeprowadzce, by sprawdzić zawartość twoich szaf… Znów cała litania przewinień, które usprawiedliwiane są troską o nasze dobro. No i my sami. Stawiamy sobie znaki z ograniczeniami, bo tak nas nauczono – rząd, społeczeństwo, rodzina, „przyjaciele”. Mówimy sobie, że tak będzie lepiej – gdy schowamy głowę w piasek, gdy się nie odezwiemy, gdy nie pokażemy co czujemy, gdy opluwani zetrzemy ślinę haftowaną chusteczkę (z godnością!), gdy nakażą nam żyć tak jak oni chcą (za oni podstawcie sobie kogo chcecie…). Znaków z ograniczeniem prędkości, nakazu skrętu w prawo lub lewo czy też wjazdu jest w naszym życiu od cholery. I nieważne kto je postawił, ale czy my musimy ich przestrzegać. Wszyscy nam wmawiają, że to dla naszego bezpieczeństwa i z troski o nasze życie. A my – jak baranki prowadzone na rzeź, wierzymy. I zwalniamy, nie skręcamy, nie wjeżdżamy. Ograniczeni z każdej strony miotamy się niczym dzikie zwierzęta w klatce lub tkwimy w niej potulnie, jakby ktoś zapodał nam środki na uspokojenie.
Czasem zdarza nam się uciec z tej klatki i wtedy żyjemy za szybko. I jedziemy za szybko. Bo łamanie nie naszych praw daje nam wolność.