Z prochu
powstałeś i w proch się obrócisz.
Księga Rodzaju nie pozostawia złudzeń – jeśliśmy stworzeni z materii ziemskiej, wcześniej czy później wrócimy do natury.
To zdanie przypomina nam o nieuniknionej prawdzie: jesteśmy śmiertelni.
Życie człowieka jest kruche. I co ciekawe – ta kruchość dotyczy każdego, niezależnie od statusu społecznego, liczby zer na koncie, urody, wagi, wzrostu, marki samochodu czy poziomu wykształcenia. Gdziekolwiek i kiedykolwiek się urodziliśmy – wszyscy przeminiemy.
Jesteśmy częścią czegoś większego, czego do końca nie pojmujemy. A natura… trwa poza nami i bez nas.
Żadna sztuczna inteligencja ani technologia, przynajmniej na razie, nie pokona przemijania. Nasze ciała chorują, starzeją się, zużywają – i nie możemy ich wymienić jak zepsutego telefonu.
Wieczność nie jest nam dana.
Nawet najstarsze znane organizmy – jak choćby morska trawa Posidonia oceanica, żyjąca podobno od 100 000 lat – w końcu przemijają. Choć to imponujące… to jednak wciąż tylko trawa.
Patrząc dziś, podczas ostatniego pożegnania, na urnę – śliczną i delikatną – po raz kolejny uświadomiłam sobie, że ze mnie też zostanie garść popiołu. Pożegnają mnie bliscy: rodzina, przyjaciele.
Zostanę, być może, w ich pamięci. Na zdjęciach. W listach. W czyimś wspomnieniu. I – uwaga – w tym blogu. Bo przecież podobno nic w Internecie nie ginie .
I czy to nie prowadzi do pytania: po co ten pęd, po co te przepychanki, złości, ambicje, licytacje, skoro i tak wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku?
Dla wielu ludzi śmierć to przejście do innego domu – do życia wiecznego. Wiara w istnienie duszy, świadomości czy światła po drugiej stronie daje ukojenie i nadzieję.
Ale jeśli wiemy już, że nie będziemy żyć wiecznie, to może warto zacząć żyć tak, by każda chwila miała znaczenie.
Dla siebie. Dla bliskich. Dla świata.
Niech nasz dom będzie zbudowany nie tylko z cegieł i dachu, ale z relacji, z uważności, z czułości.
Bo dom bez miłości – nawet najpiękniejszy – jest tylko pustką.
Zostawiajmy ślady – nie blizny.
Niech po nas zostaną myśli, z których zakwitnie nadzieja, akceptacja, bliskość.
Zatem może niech memento mori pozwala na carpe diem. Żebyśmy jak najprawdziwiej, najmocniej, najczulej, najuważniej przeżyli ten czas.
Tu i teraz.