Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Walentynki czy Luperkaria?

Święto miłości czy płodności? Tandetne serduszka czy luksusowa bielizna?

Żyjemy w świecie, w którym trzeba się opowiedzieć, czy się jest intelektualistą, któremu nie przystoi oglądać komedii romantycznych, czy też fanem Sławomira i Zenka Martyniuka, co wyklucza oglądanie filmów Bergmana i czytanie Olgi Tokarczuk.

A co, jeśli kochamy „Love Actually”, czytamy Tokarczuk, a w trakcie parzenia herbaty nucimy „Miłość, miłość w Zakopanem, polewamy się szampanem…”?

I to jest chyba dobry trop.

Podobać nam się może wszystko, co nam się podoba. Najważniejsze, byśmy się tego nie wstydzili. Byśmy nie bali się powiedzieć, że nie znamy zbyt dobrze języka angielskiego, że nie rozumiemy do końca teorii względności, że liczymy na kalkulatorze i jest mnóstwo słów, których definicje sprawdzamy w słowniku.

Fajnie jest mieć wiedzę o otaczającym nas świecie, rozumieć mechanizmy, które rządzą naturą, znać kanon literatury pięknej, bezbłędnie rozpoznawać utwory muzyki klasycznej i zamkniętymi oczami wskazywać stolicę Botswany na mapie. Czyż jednak nie jest fascynującą rzeczą to, iż możemy uczyć się całe życie i nie musimy wiedzieć wszystkiego, bo możemy to w każdej chwili sprawdzić i doczytać.

Intelektualizm jest przeintelektualizowany. Zaś prostota czasem zbyt prosta. Najbardziej lubię równowagę. I wolność w zachwycaniu się tym, co mi się podoba. I nie mam nic przeciwko, żeby ukochana osoba przyniosła mi tandetne serduszko, bo najważniejszy jest gest, a nie jego wartość w złotówkach.

Ps. Luksusową bieliznę też z wielką chęcią przyjmę 