Układanka
Jestem maleńskim fragmentem świata. Puzzlem, który szuka podobnych sobie i pasujących do siebie. Wiele już ułożyłam fragmentów mojego życia. Jednak ciągle znajduję kawałki, które choć nie pasują na siłę wciskam, by upiększyć mój obraz. Widać krzywiznę, wypukłość, poszarpane krawędzie, ale łudzę się, że światu będzie się bardziej podobał.
Ale przecież nie jestem na pokaz. Nikt nie będzie mnie wieszał na ścianie w muzeum, nie da się mnie zamknąć w żadną ramę, bo nie wiadomo, ile przestrzeni jeszcze potrzeba na pełen obraz. Swoją drogą próbuję sobie wyobrazić, w jakim stylu malarskim byłoby namalowane moje życie. Czuję, że sporo byłoby tam Dalego, Picassa, Beksińskiego, Magritte czy Miro.
Wracając do układanki, to te niepasujące kawałki powinnam już dawno wyrzucić, ale strach mnie ogarnia, że jeśli je usunę, rozpadnie się tak misternie układany obraz i nie znajdę nowych puzzli na ich miejsce. Bo gdy zapadasz się w smutku, to ciężko zobaczyć happy end.
Na szczęście większość puzzli jest na swoim miejscu. Idealnie wpasowane, otulają mnie i nie pozwalają wypaść. Bo gdy już wszystko się rozsypuje, pojawia się czyjś ciepły głos, czułe spojrzenie, uśmiech. Przyjaźń. To ona scala poluzowane elementy, nadaje rozpaczy łagodniejsze barwy, nie narzuca, nie oszukuje, nie ocenia, nie stara się błyszczeć. Po prostu Jest.
I choć nie jest lekiem na całe zło, to potrafi podac tlen, gdy nie możesz oddychać.