Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Sześć godzin. Część III.

I tak minęła mi kolejna godzina z trzech, które mi pozostały. Pisałam więc dalej, by wykorzystać ciszę i pustkę wokół mnie. Wreszcie nie bałam się tych chwil, w których byłam sama ze sobą. Z reguły szukam drugiego człowieka, by nie być sama. Otaczam się cudownymi ludźmi, którzy dają mi wiarę, nadzieję i miłość. Wiem jak to brzmi, ale to jeden z największych darów jaki otrzymałam od życia. Dzieci nadają sens mojemu światu – to pierwszy dar. Drugi to rodzice, którzy pokazali, że w życiu można potykać się i błądzić – za to ich tak bardzo kocham. I ludzie, których dane mi było poznać przez ten czas bycia tu i teraz. Choć lata mijają bezpowrotnie, oni byli, są i będą. Każde spotkanie z człowiekiem to energia, która pojawia się w nas i wokół nas, to słowa, które określają rzeczywistość, to gesty, które nadają jej sens, to wielka ciekawość drugiej osoby.

Wokół mnie są Przyjaciele, Znajomi dalsi i bliżsi, czasem ludzie, którzy pojawili się na chwilę, by zniknąć, ale nawet oni pozostawili we mnie cząstkę siebie. Ukształtowały mnie te niezwykłe chwile, które dane mi było przeżyć z wieloma ludźmi. Czerpię z nich garściami, nie zapominając, by dawać z siebie jak najwięcej, bo tylko taka forma ma sens. Nie cierpię pasożytnictwa. Ludzi, którzy wysysają z nas emocje, nie dając w zamian nic. Nie umiem też pogodzić się ze sztucznością i nienaturalnymi granicami, których boimy się przekraczać, bo nie wypada. Co to znaczy, że nie wypada? Kto ustala zasady i dlaczego są one często tak bardzo sztywne. Czasy, gdy kobiety nie mogły oddychać w ciasno związanych gorsetach już dawno minęły, a ja mam wrażenie, że pomimo, iż nam je zdjęto, to nadal nie oddychamy swobodnie. I nie chcę tu palić staników, w imię feminizmu, ale marzy mi się większa swoboda w myśleniu, w emocjach, w naturalnej ciekawości świata. Łzy nie są wyrazem naszej klęski, śmiech nie robi z nas błaznów czy wariatów. To naturalne emocje, które pozwalają nam pokazywać co czujemy. A tak często słyszymy, że nie wypada nam płakać, że nie powinniśmy się śmiać zbyt głośno, że nasze zdziwienie jest nie na miejscu. A spróbujmy się przyznać, że nie wiemy, nie rozumiemy – to spotkamy się z szyderczym uśmiechem. Jak to, to Ty tego nie wiesz? No właśnie – ja nie wiem. Może zbyt często w liceum zamiast na lekcje fizyki trafiałam do kina, ale cieszę się z tego niezmiernie, bo któż dziś ogląda „Tam gdzie rosną poziomki” Bergmana. I faktycznie zauważam, jak wiele ważnych wiadomości przegapiłam, ale nie boję się teraz zgłębiać, szukać i uczyć się, ciesząc się jak dziecko.

I nie widzę w tym nic zdrożnego, że nie wiem. Najważniejsze, że wiem, że chcę wiedzieć. Gdyby ludzie za wszelką cenę, nie chcieli być mądrzejsi niż są, inteligentniejsi, piękniejsi, zdolniejsi, to może z większą łatwością, zdobywaliby, to czego pragną, o czym marzą. Silenie się na kogoś, kim się nie jest, nigdy nie pomaga, tylko przeszkadza, bo w końcu zaczyna nas męczyć. Oczywiście, nie zaprzeczam, że pewne zasady powinny obowiązywać. Szacunek do drugiego człowieka, kultura osobista, dobre wychowanie – ale to wszystko nie powinno nas zamykać w jakiś dziwnych klatkach, z których nie możemy się wydostać. Im bardziej ograniczymy przestrzeń naszego życia, tym trudniej będzie nam oddychać. A przecież każdy wie, że pełny oddech i w znaczeniu metaforycznym i dosłownym jest niezwykle ważny dla procesów życiowych.