Przemijanie
Przemijam.
Już teraz, gdy to piszę, zostawiam za sobą czas, który jasno daje mi do zrozumienia, że nie ma dla mnie żadnej taryfy ulgowej. Choć niektórzy myślą, że go przechytrzą – tu botoksik, tu karboksyterapia (nie pytajcie co to!), tu drenaż limfatyczny. Ale on sobie z tego nic nie robi, bo data urodzenia pozstaje bez zmian.
Czas decyduje o tym co ważne i nieważne w przeszłości, bowiem nakłada kolejne warstwy farb na obrazy, wydające się kompletnie innymi niż te, które zapamietaliśmy. Wspomnienia zachodzą mgłą a fotografie tracą na ostrości.
Jednak bez nich byłabym pustą księgą, której nawet ja sama nie chciałabym przeczytać. I nieważne jak bardzo wyblakły stronice, to z wielką czułością wracam do zapisanych rozmów, narysowanych marzeń, dramatycznych zwrotów akcji, punktów kulminacyjnych. Najważniejsi w tej opowieści są bohaterowie. Każdy z nich pozostawia ślady, dzięki którym mogę do nich wracać. Niektóre z nich zaczęły się zacierać, ale nie z każdym jest mi po drodze. Czas daje mi dystans do wydarzeń, które wydawały się moimi końcami świata, a dziś patrzę na nie i widzę, jak bardzo mnie poraniły, ale na skórze postały głównie blizny, dające mi siłę, bo przypominają, że przetrwałam.
Czas też pozwolił mi zobaczyć, jak urastające do wielkich dramatów historie zmieniają się w niewiele znaczące opowiadania. Z każdym tygodniem, miesiącem i rokiem pojawiające się zmarszczki i siwe włosy pozwalają mi tak na to popatrzeć, ale wtedy czułam się niczym bohaterka tragedii greckiej, a konflikt tragiczny towarzyszył mi nieustannie.
Czasem czas staje się moim więzieniem, gdy nie mogę wydostać się z labiryntu wspomnień. Osaczają mnie z każdej strony i czuję, jak mało zostaje mi powietrza. Nie chcę żyć czasem przeszłym, ale też i nie przyszłym, który obiecuje złote góry, odkłada marzenia na przyszłość, jest hologramem naszych oczekiwań, nakręca nas do coraz szybszego biegu, po co? Po nagrodę? Tylko co nią jest?
Czas teraźniejszy daje najwięcej wolności.
Dobrze jest żyć tu i teraz, a nie tam i kiedyś.