Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Praktykowanie

Bulimia.

– Ohyda.

– Okropność.

– Jak tak można.

– Co trzeba mieć w głowie, by robić takie straszne rzeczy.

No właśnie. Co?

Może najpierw trzeba być otyłą dziewczynką. Przeuroczą blondyneczką lub brunetką, która uśmiechem rozbraja każdego z kim rozmawia, a w tym samym czasie sięga po kolejne ciasteczko z kremem, które już samym wyglądem woła „zjedz mnie proszę!”. Jeśli surowy rodzic zabroni, to wystarczy kilka łez, które rozbroją każdego interlokutora. W końcu udaje się! Ciastko wpada do usta i tam rozpoczyna się karnawał smaku. Waniliowa masa, posmak orzechów, leciutkie ciasto! Cóż za rozkosz.

Dziewczynka kocha jedzenie, bo babcia gotuje pyszności. Ziemniaczki polane są zawsze masełkiem lub sosikiem na zasmażce, pierogi ruskie toną w cebulce i tłuszczyku, mięsiwa wyglądają jak malowane, zupy zabielone śmietaną zadowolą najlepszego smakosza. Jak tu się oprzeć? Babcia, która przeżyła wojnę i głód nie raz zaglądał jej w oczy, stara się, by wnusia miała wszystkiego pod dostatkiem. I choć nie umie dać jej zbyt wiele miłości, to przynajmniej w ten sposób mówi o swoich uczuciach. 

A co na to rodzice? Zajęci są bardzo swoimi ważnymi sprawami. Pracują ciężko i nie w głowie im spędzanie czasu z córeczką. Przecież jest już duża i radzi sobie doskonale. Tak myśli dziewczynka. Faktycznie dziecko ma wszystko czego mu potrzeba! Babcia pomaga w opiece, przedszkole jest na najwyższym poziomie, z trudem (bo czasy niełatwe), ale jednak udaje się zdobywać zabawki i książki. Ale dziewczynka jest sama ze swoimi myślami. A krążą one w niej jak satelity wokół Ziemi. Najczęściej zastanawia się co zrobić, by rodzice znaleźli dla niej czas. Najfajniej w tym czasie zjeść kolejne ciasteczko, albo kawałeczek czekoladki, która rozpływa się w ustach i powoduje, że po jej ciele przechodzi fala zadowolenia. Jest jej cudownie.

Ona jeszcze nie wie.

Rodzice kochają ją, ale nikt nie mówi im, jak mają kochać. Nie ma setek przewodników po dobrym wychowaniu, nikt nie pisze na blogach i innych mądrych stronach, jak rozmawiać z dziećmi – zauważmy również, że w czasach, o których piszę, nie było Internetu, więc i dostęp do wiedzy był o wiele mniejszy. Choć mam taką refleksję, że obecnie, gdzie na każdym kroku jesteśmy bombardowani poradami, książkami i powinniśmy jako rodzice stwarzać swoim dzieciom szczęśliwe dzieciństwo, to procent dziecięcych prób samobójczych rośnie (i nie tylko spowodowany jest to pandemią), zatem coś nie styka. Albo nie umiemy łączyć kropek – jak mawia mój mąż.

Ale wróćmy do naszej dziewczynki. Choć kochana, to ona nie czuje się kochana. Szuka nieustająco potwierdzenia tej miłości. Z czasem do poszukiwanych dołącza akceptację i poczucie wartości. Strach przed samotnością zajada i zaśmiewa. Często zakrzykuje – widać ją (bowiem ciągle rośnie i rośnie), ale również ją słychać. Zabawna, radosna, społeczniczka, serdeczna, miła – ach…! Myśli, że jak będzie taka cute, to zasłuży na to, by ją lubiano.

Ona jeszcze nie wie.

Dziewczynka bardzo nadal lubi jeść. Nauczyła się gotować i sama potrafił sprawiać sobie i innym kulinarne radości. Wraz ze wzrostem jej umiejętności wzrasta jej waga. Zajada swoje lęki, podjada strachy, zapełnia puste miejsca w sercu kolejnymi porcjami smakołyków. Czuje się wtedy tak dobrze, ogarnia ją błogi stan, podczas którego wszelkie smutne historie stają się nieważne. Nie wypatruje gestów, nie szuka słów uznania, nie prosi o akceptację. Ale im jest starsza, tym bardziej bolą słowa, które bezmyślnie rzucane, zostają i oblepiają ciało, przez co wydaje się jej, że jest jeszcze grubsza.

Patrzy na innych i płacze, choć na zewnątrz uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Staje się duszą towarzystwa, bo zawsze żartuje, pomaga, słucha uważnie, pije na równi z chłopakami, czym wywołuje podziw – wreszcie i oni ją zauważyli! Buduje relacje, mosty pomiędzy ludźmi i coraz głębiej chowa się w swojej szafie. Narasta w niej, poza tkanką tłuszczową, coraz większy smutek. W lustrze widzi kolejne wcielenia Monstrum, które sama stworzyła. Chce być taka jak inni, ale nie potrafi, a każda próba kończy się tym samym – lustro nie kłamie.   

Ona już wie.

Co myśli, gdy próbuje wyrzucić z siebie każdy gram nadliczbowego jedzenia? Co czuje, gdy zdziera z siebie kolejne warstwy tłuszczu?

Przyjemność? Nie. WSTYD.

Ale gdy widzi efekty, to udaje, że jest ślepa na wstyd i praktykuje.

Czasem wydaje się jej przez chwilę, że jest lekka. Czasem.

Czy znajduje w końcu to czego tak długo szukała, czyli akceptację, poczucie wartości i miłość?

Zapytajcie jej. Bo może znacie taką dziewczynkę? Może to ktoś obok Was. Może to Wy?