Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Poszukiwany

Chodzę i myślę, jaki ma sens pisanie o sensie, skoro sam wydaje się nieuchwytny. A jednak – skoro tyle razy zadawałam sobie pytanie o cel i istotę mojego życia – postanowiłam się nad tym zatrzymać i trochę porozważać.

Pojawiłam się na świecie, bo ktoś tak zadecydował. Stałam się kolejną liczbą w statystyce urodzeń. Czy wtedy stałam się też sensem życia moich rodziców? Nie wiem. Sama nie jestem przekonana, że dzieci są celem naszej bytności na Ziemi. Urodzić się po to, by rodzić?

Jednego jestem pewna – moje córki są moją wielką miłością, zachwytem i źródłem wielu refleksji. Są też częścią trudnych chwil. Ale czy żyję dla nich? Chyba raczej z nimi – towarzysząc im w odkrywaniu świata. Dając im życie, podjęłam odpowiedzialność – i może właśnie w niej, jak pisał Viktor Frankl, psychiatra i więzień Auschwitz, zawiera się sens życia: w odpowiedzialności wobec innych, świata, ale i samego siebie.

Dla mnie sens życia to coś, co nadaje mu wartość. Coś, co sprawia, że chcę wstać rano i działać. Nie zawsze z werwą i radością – czasem z wysiłkiem, czasem pod górkę. Bywało trudno. Były momenty, kiedy – jak nihilistka – traciłam z oczu sens, ale nawet wtedy czułam, że brak sensu daje pewną wolność. Wolność, by odnaleźć własny sens.

Na szczęście takie chwile były rzadkie. Bliżej mi do myśli egzystencjalistów – że to my sami mamy sens odkrywać. Zadawać pytania, niekoniecznie szukając idealnych odpowiedzi. Bo życie nie jest testem, który trzeba zdać, tylko podróżą, w której stopniowo odsłaniają się te odpowiedzi.

Clarissa Pinkola Estés, autorka Biegnącej z wilkami, pisze, że każdy z nas ma w sobie wewnętrznego wilka, który prowadzi nas do prawdy. Trzeba tylko umieć go słuchać. Nie wiem, czy mam w sobie dzikość – ale znam wielu wspaniałych ludzi, którzy ją mają. I idą za swoją intuicją. I dlatego bardzo porusza mnie zdanie: „Czasem dusza potrzebuje tylko opowieści, która powie jej, że nie jest sama.”

Nie wierzę, że jesteśmy tu przypadkiem – nawet jeśli nasze przyjście na świat nie było zaplanowane z dokładnością. Może mamy po prostu dotknąć czyjegoś życia, stworzyć coś dobrego, doświadczyć piękna, dać komuś wsparcie. Może sens rodzi się z codziennych, drobnych rzeczy: z uważnego spojrzenia na ukochaną osobę, z pracy, która daje spełnienie, z rozmowy, podróży, albo z wypitej kawy na ganku domu przyjaciółki.

Chcę nadawać mojemu życiu sens – nawet jeśli ciągle pytam i szukam. Może właśnie w tych pytaniach i poszukiwaniach sens już jest.

A może po prostu jestem, by być – z czułością wobec siebie i świata.