Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Pomniki

Pomników ze spiżu zbudowałam już setki. Co rusz, gdy poznaję nowego człowieka, jednego z siedem i pół miliarda ludzi na Ziemi, jestem w zachwycie. Gdy jeszcze on, ona, ono spojrzy na mnie przychylnym wzrokiem, to wpadam niemalże w ekstazę, a w moich gardle rodzi się okrzyk „lubi mnie!”.  

W dbałości o tę relację oddaję wszystko co mam. Czas, energię, radość, emocje. Z uważnością reaguję na najmniejszy przejaw smutku, podaję rękę przy upadku, otulam kocem przy najlżejszych powiewach wiatru. Wszystko po to, by nie stracić człowieka. By zasłużyć na przychylność i by być lubianym. Zasłużyć!

Gdy trzeba – oszukuję samą siebie i kogoś, by go nie skrzywdzić. Nawet gdy złoszczę się i żal odczuwam, to powstrzymuję myśl błądzące po głowie i milczę, bo wizja mej małostkowości przeważa na korzyść schowania głęboko żali wszelakich.

Czuję już od dawna, że do dupy ta taktyka jest! Ciągle mi jednak brak odwagi, by głośno artykułować złość, mówić o tym, że nie czuję się z czymś dobrze, że ktoś mnie zranił, wykorzystał, że nie podoba mi się co powiedział. Wiem już też od dłuższego czasu, że mam prawo do swoich emocji i nie muszę się katować myślą, że zrobię komuś przykrość, jak mu powiem prawdę, która jest we mnie.

Ale co jest najciekawsze w tym wszystkim, to to, że dbam o dobrostan ludzi, którzy mnie wkurzają! Stoickim spokojem, zimnym i logicznym wywodem zabijają moje akty odwagi. A ja zostaję z emocjami i wykrzyknikami na ustach. A nawet nie wiem, czy ich lubię.

Gorzej z tymi, na których mi zależy. Szczerość ponad wszystko jest ponad moje siły, bo ciągle myślę, że wyjdą na jaw moje czarne myśli i boleśnie ich dotkną.  A może już czas na zburzenie pomników?

Czekam dnia, w którym przejrzę na oczy.