Pole minowe
Moja rodzina przypomina zaminowane pole. Musisz dokładnie wiedzieć jak się po nim poruszać, by nie wpaść na minę, która może i nie zabije, ale mocno poturbuje. Miałam już wrażenie, że dość ostrożnie stąpam po ścieżkach, traktach, polach i łakach mojego rodzinnego życia, ale ostatnimi czasy mam z tym spory kłopot.
Wchodzę na nie najczęściej, gdy próbuję pogodzić moje życiowe role matki, córki, żony.
Córka
Najpier zostałam córką. Dobrą i grzeczną dziewczynką, która spełniała oczekiwania swoich rodziców. Byłam czerwonym paskiem, zdanym egzaminem na liceum, małą ogrodniczką, kucharką, dumą. Jakoś tak zostało. Dorosłam, więc byłam magistrem, pierwszą pracą, dużą ogrodniczką i kucharką.
Nadal jestem dorosła, choć już dojrzalsza bardziej niż kiedyś i zostałam teraz też opiekunką, tłumaczką rzeczywistości, przewodniczką po trudnym, współczesnym świecie. Widzę jak moi rodzice bardzo potrzebują opieki, choć nadal sami mieszkają, ale ciągle zadaję sobie pytanie, czy to dobre rozwiązanie. A jak coś przeoczę i będzie za późno na pomoc? Tym bardziej, że od tylu już lat zamieszkał z nami pan Alzheimer. Nikt go nie zapraszał, ale w sumie niewiele go to obeszło i wprowadził się na stałe. Najpierw przycupnął w kąciku i chyba obserwował, by potem przyjąć taktykę powolnego zagarniania kolejnych metrów kwadratowych Taty. Jest już coraz bliżej, by go całego zagarnąć, ale jeszcze dzielnie się tato broni i rozpoznaje wnuczki, mnie i mamę. Życie z nim jest jak „Dzień świstaka”, jakbyśmy byli w pętli czasowej – powtarzane w nieskończoność pytania, codzienne nauka czynności związanych z myciem, zmianą ubrań, tłumaczenie gdzie i dlaczego jesteśmy. Film był komedią romantyczną z happy endem, tu szczęśliwego zakończenia nie będzie. Degeneeracja mózgu doprowadzi do utraty samodzielnego funkcjonowania Taty.
Żona
A potem zostałam żoną. I mam tu tylko jeden cytat: „Godzę się na życie z Tobą, wieczną pracę Syzyfową”.
Mama
Tu min jest najwięcej. Dwie córki. Cudowne. Kocham je nad życie. Miny założył fachowiec. To zaburzenia psychiczne jednej z nich. Gdy przeczytamy, że mogą one powodować znaczne cierpnia i utrudniać codzienne funkcjonowanie to myślę, że zapomniano dodać, że obydwu stron. I nie chcę w żaden sposób umniejszać, ale choruje cały dom, który jest zaminowany. Gdzie nie stąpniesz tam wybuch. A zbyt wielki spokój i cisza są nawet bardziej niepokojące, bo pierwsza myśl jest ostateczna – samobóstwo. Więc w sumie wolę głośne wybuchy, nawet jak ranią, ale są świadkiem życia.
I tak od kilku lat stąpam, wybucham, walczę. Jestem córką, żoną, mamą i nie wiem już jak to łączyć, by nie stać się agresorem, by nie używać broni, ale też by nie być saperem, bo jak on się raz pomyli, to drugiej szansy już nie dostanie.