Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Podróż w głąb siebie

Jakoś tak wakacyjnie się zrobiło, jak na lipiec przystało. Aktywność zawodowa z lekka spowolniła, bo co rusz ktoś gdzieś wyjeżdża lub stara się odciąć od pracy. Facebooki zarzucane są fotkami ze słonecznych plaż, upojnych wieczorów przy kieliszku wina, uśmiechniętych twarzy na tle zabytków. Każdy na swój sposób szuka odpoczynku i stara się celebrować każdy dzień wakacji. Podczas spacerów mamy wreszcie czas, by usłyszeć życie, które toczy się w zieloności traw i barwności kwiatów. Ale czy słyszymy siebie?

Mój czas wakacji to podróż w głąb siebie.

Po każdym wyjeździe przywożę, poza prezentami, wiele myśli o sobie i otaczającym mnie świecie. Ale w tym roku jest jakoś inaczej, mocniej, intensywniej. Co rusz dopadają mnie refleksje, które zdecydowanie nie czują się wakacyjnie. Utrwalam w głowie nie tylko mijane obrazy, ale całe stronice myśli mnie lub bardziej poukładanych. I czuję w sobie sporo niepokoju.

Szukając ostatnio w lesie miejsca na oddech, co jakiś czas napływały do mnie myśli, które falowały niespokojnie, jakby chciały mnie zatrzymać, jakby chciały zwrócić moją uwagę na tu i teraz. Zwalniałam wtedy kroku, by rozluźnić napięte do granic niemożliwości mięśnie i zatrzymać wzrok na zielonym obrazie lasu. Gdy przyspieszałam czułam, jakby nieźle wkurzone boginki leśne szarpały mnie z każdej strony chcąc wciągnąć mnie w siebie. Miałam wrażenie, że zaraz zapadnę się i zniknę, tak jak wtedy, gdy co dnia pędzę gdzieś przed siebie a z wielu stron wbija się w moje ciało ludzka głupota, zawiść i złość, a negatywne emocje innych oplatają mnie niczym pnącza winorośli. A mnie jest coraz mniej. Żeby choć fizycznie, ale tu proces jest odwrotny.

A może strażniczki lasu chciały mi powiedzieć, że czas zakończyć wojnę, którą od lat toczę sama ze sobą. Że nic nie muszę, ale wszystko mogę. Tylko, że nadal nie wiem jak odgonić te myśli, które ciągną mnie w dół, zamykają dopływ powietrza, zasmucają, zastraszają, porównują, krytykują, budzą lęki, przywołują demony. Walka jest nierówna, bo ich jest wiele, a ja jedna. Chciałabym już złożyć broń, spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie „jesteś wyjątkowa, jesteś odważna, jesteś wystarczająca”, tak jak mówi narrator w przecudnym picturebooku „Może”.

Może zatem bycie tu i teraz jest wystarczające. No bo to to co będzie jutro, stanie się teraz, a tam stanie się tu. Więc po co biec i o co walczyć?  

Może posłucham w końcu podszeptów.

Może.