Poczekalnia
Mój Tato jest w poczekalni. Siedzi wyprostowany na białym krzesełku i czeka. Na wizytę u pani, która sprawdzi, czy wie, jak zaznaczyć na zegarze odpowiednio godziny i narysować figury geometryczne. Banalne. Prawda? Nie dla Niego. Oczywiście zadanie wykonał szybciutko, dumny popatrzył na panią i pomyślał zapewne, że pierdoły każe mu wykonywać i co on w ogóle tu robi. A ona spojrzała, pokiwała głową, uśmiechnęła się. Bo ona to wie. On nie. Ale ona tak. Ja też. Jest coraz dalej, coraz gorzej.
Na szczęście mnie pamięta. I mamę, mojego brata, bratową, męża i wnuki…jeszcze. Za chwilę, a może za miesiąc, może za rok – nie będzie już tak pięknie. Nigdy nie zapomnę, jak babcia mojego męża, powiedziała do mnie po raz pierwszy „Proszę Pani”. Bo ona też spotkała… tego Pana Alzhaimera. I cóż byłoby dziwnego, że ktoś spotyka Aloisa? W sumie nic… był niegroźny – ani to psychopata, socjopata, morderca… on tylko odebrał nadzieję. Więc jak go nazwać.
Bądźmy szczerzy Alois Alzhaimer to niemiecki neuropatolog, który opisał chorobę: najczęstsza postać otępienia, nieuleczalna i postępująca choroba neurodegeneracyjna, prowadząca do… śmierci pacjenta. Każdy przecież kiedyś umrze.
W sumie nie wiem co bardziej boli. Czy śmierć. Czy powolne odchodzenie. Najpierw gubisz się na osiedlu, na którym mieszkasz od kilkudziesięciu lat. Niby nic. Potem nie wiesz, jak trafić do domu z garażu, który jest za rogiem. Zapominasz, co mówiła Ci żona o weekendowych planach, nie wiesz, jak wkręcić ten cholerne śruby do ściany, a przecież robiłeś to latami! Zapisujesz na szczęście wszystko na karteczkach, więc panujesz nad życiem, do momentu, w którym zapomniałeś zapisać, to co ustaliliście pięć minut temu. Nie wiesz czemu żona znów się na Ciebie denerwuje. Wiesz, że tu stał zawsze ten kubek. A nie ma go tu. Czujesz, że coś jest nie tak…ale nie do końca wiesz, co się dzieje.
Mówię mu często, że to choroba jest winna. Nie On. Ale Tato nie chce wierzyć.
Mam taki obraz przed oczami, jak byliśmy na pogrzebie, bardzo bliskiej nam osoby. Wiedział, gdzie jest i co się stało, ale był taki zagubiony i bezradny. I płakał. I ja płakałam. I mama. I deszcz.
Coraz go mniej koło mnie. We mnie jest go tak wiele. Mam w sobie wszystkie obrazy dzieciństwa i dojrzewania. Wiem, że mnie kochał i kocha. Ale dopiero teraz, gdy spotkał pana Aloisa, mówi o tym. I przytula tak mocno. Widzę jak go mam coraz mniej, ale czuję, że mam go coraz więcej.
Nienawidzę Cię Panie Alois. I dziękuję Ci, za to, że Tato mówi o miłości do mnie. Choć jest w poczekalni.
Ps. Renia, to dzięki Tobie ten tekst.