Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Pisanina

Większość z nas umie pisać. Składamy litery w słowa, słowa w zdania. Wiemy plus minus, gdzie postawić przecinek, czym jest czasownik, rzeczownik – choć nie wiem, czy każdy pamięta z lekcji języka polskiego podmiot i orzeczenie :). I ta umiejętność pozwala nam na prowadzenie blogów, pamiętników, pisanie książek, wierszy…

Co powoduje, że sięgamy za pióro (no dobra, wiem, wiem… klawiatura nam wystarcza, bo kto dziś pisze piórem?), by przelać na papier nasze myśli i czujemy wielką chęć podzielenia się nimi? Czasem pewnie myślimy, że mamy więcej do powiedzenia, bo nasze życie dało nam bagaż doświadczeń, którego trochę chcemy się pozbyć, więc wyrzucamy z niego zalegające latami pakunki. Są też tacy, którzy uzurpują sobie prawo do bycia mentorem i z pozycji ex cathedra, mówią nam co jest lepsze, jak nam będzie lepiej żyć, co powinniśmy myśleć. Jest grupa ludzi, która dzieli się swoimi doświadczeniami niczego nie narzucając, tylko pokazuje swój świat i wydarzenia, które ukształtowały jej światopogląd. Często wierzymy, że uda się nam coś zmienić, że wstrząśniemy, pokażemy to, co według nas źle funkcjonuje (podkreślę – według nas), wytykamy palcem zaniedbania i błędy. Czasem wchodzimy w rolę komentatorów otaczającego nas świata – trudno nam w tych momentach uniknąć oceniania, bo obiektywizm jest niezwykle trudny do uzyskania podczas przelewania naszych myśli na „papier”.

Moje pisanie ma charakter rozmowy samej ze sobą, układanie pewnych myśli, które włóczą się po mojej głowie, w zdania. Słowa, czasem bardzo lekko, a czasem z mozołem, wskakują pod palce, które stukają w klawiaturę konstrukcje mniej lub bardziej złożone.

Nie umiem milczeć. Nie została mi dana ta cnota i często żałuję, że stanęłam w złej kolejce, gdy ją rozdawano. Rzucam słowami to tu, to tam, niczym ziarnem, licząc… no właśnie, na co? Myślę, że pragnę być zauważona, że ta paplanina daje mi pewność, że ktoś zwróci na mnie uwagę. A pisanie bloga pozwala na rozważniejsze dobranie słów, mnie krzykliwe i histeryczne. I nie mam nikogo naprzeciwko, kto patrzy na mnie i ocenia to co mówię. Lub milczy. A milczenie uderza we mnie najmocniej- na pewno nie chce mnie słyszeć. I jeszcze powolne i spokojne dobieranie słów przez interlokutora. W moje głowie panuje wtedy wielkie zamieszanie: strach obija się o złość, smutek potyka się o niepewność, spod łóżka wypełza irytacja, a gniew przygotowuje się do spaceru, który kończy wściekłymi słowami na ustach. We mnie huragan, a w nim/jej wielki spokój. Więc gdy piszę, to żadne katastrofy mi nie zagrażają. Najwyżej ktoś przestanie czytać w pół słowa i nigdy tu już nie wróci. Na szczęście nie musimy wszystkim się podobać, każdemu dogadzać. W końcu jak mawiają: jednym się podoba las, a drugim córka leśniczego 😉 .

Zatem piszmy, jeśli ma to przynieść ulgę. Może da też komuś przyjemność, pozwoli na refleksję, uprzyjemni czas spędzony nad filiżanką kawy. Tylko czasem zanim wyjmiemy palec, by kogoś wskazać i ocenić – spójrzmy w lustro i zadajmy sobie pytanie, czy aby na pewno mamy do tego prawo.