Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Mamą być

Od pierwszych kresek na teście zostałam mamą. Wtedy, te ponad 20 lat temu, był to moment, w którym najpierw poczułam przerażenie. Ja! Mamą? Ale przecież kompletnie nie byłam na to gotowa. Niby już swoje lata miałam i właściwe w tych czasach raczej byłam tą starszą matka z pierwszym dzieckiem.

Nikt mnie na macierzyństwo nie przygotował. Do tej pory widywałam głównie dzieci z rodziny, kuzynostwa, niektórych koleżanek – ale, że teraz będzie moje, moje…? Z mądrych książek dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy i przyznaję, że często przydatnych. Raczej nie stukałam w klawiaturę w poszukiwaniu u wujka Googla rad, bo bałam się namieszania w głowie. Smoczek, czy bez smoczka? Karmić naturalnie, czy sztucznym mlekiem? Zakładać czapeczkę, czy nie… setki dyskusji w necie mogły dowodzić jedynie tego, że nikt nie zna jedynej słusznej odpowiedzi na te pytania, zatem trzeba było posłużyć się mózgiem. Słuchałam rad starszych mam, w tym oczywiście mojej. Pokoleniowa mądrość przekazywana przez kolejne mamy mamom, ma swój głęboki sens. Wiele rzeczy się nie zmieniło, choć pojawiały się cudowne rozwiązania pomagające uprościć wiele czynności wykonywanych przy dzieciach. Ale jedno pozostało niezmienne – miłość mamy. Czasem trudna. Często pełna zadrapań, pęknięć, nieumiejętności w jej wyrażaniu.

I w tym całym zamieszaniu w mojej głowie, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, poczułam, że ta mała pesteczka we mnie zagarnie cały mój świat. I tak się stało. Oznajmiła swoje pojawienie się krzykiem wielkim, by następnie popatrzeć się w moje oczy i już było posprzątane. Zakochałam się. W każdym centymetrze, centylu, kilogramie. Uśmiechu, płaczu, oddechu.

Byłam mamą.

Dostałam moce, które pozwalały mi trwać przy niej, nie spać, czuwać, być. Ale też z czasem dostrzegałam jak trudna jest to miłość. Pozwala przekraczać granice. Zastyga czasem w bólu. Milczy wymownie. Krzyczy, gdy trzeba przytulić. Stara się zrozumieć, ale nie potrafi. Akceptuje. Toleruje. Czasem wybucha. Ucieka. Ale ciągle jest to miłość jedyna w swoim rodzaju. Nieobliczalna. Nieopisywalna.

A potem pojawiły się znów dwie kreski. Wyczekiwane. Byłam już lepiej przygotowana. Ale zastanawiałam się jak znaleźć miejsce na miłość dla drugiej córeczki. Okazało się, że miejsca jest pod dostatkiem. Starczyło dla wszystkich. Miłość jest jak wszechświat – nieskończona. Jest jak powietrze i woda – jest nam potrzebna do życia.

Jestem mamą.

W każdym tego słowa znaczeniu. Mylę się i potykam. Ranię i zakładam opatrunki. Przytulam. Płaczę i ocieram łzy. Kocham i złoszczę się. Jestem mamą.

I tego mi nikt nie zabierze. Bo to jest we mnie. Bo miłość jest we mnie.