Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Jajo

Nie, to nie będzie tekst o znoszeniu jaj.

Choć przyznaję, że gdyby były złote, z pewnością zasiadłabym do ich wysiadywania z największą starannością.

Będzie za to o czymś zupełnie innym. O ludziach jajkach. O tych, co mają delikatną skorupkę i najmniejszy wstrząs może ją uszkodzić. A co ja tam plotę, jaki wstrząs, najmniejsze drżenie powoduje u nich rysy.

Zatem ad rem. Świat oszalał.

I choć Poloniusz w Hamlecie mówi, że „w tym szaleństwie jest metoda”, to mam wrażenie, że dziś żadnej metody już nie ma. I myślę, że sam Szekspir nie byłby w stanie w tym świecie funkcjonować – prawdopodobnie oszalałby ze zadziwienia i niezrozumienia. Bo w naszym świecie za szaleństwem nie kryje się już plan, tylko chaos, który sam siebie udaje.

I w tym świecie jestem mistrzynią analizy. Rozbieram skierowane do mnie teksty na części pierwsze. W głowie rozrysowuję mapy: kto, co i dlaczego. Szukam sensu, kontekstu, drugiego dna. I tego, czy można było inaczej.

Ale okazuje się, że są lepsi ode mnie. Tylko że oni nie analizują słów — oni je prześwietlają. Biorą wypowiedzi pod mikroskop i dotykają tkanki, żeby sprawdzić, co ich zraniło. I tu widzę różnicę.

Ja pytam: co mogłam zrobić lepiej?

A oni pytają: dlaczego mnie dotknęłaś?

I wtedy zaczynam czuć się jak słoń w składzie porcelany.

Bo dziś wokół mnie coraz więcej ludzi, którzy nie są po prostu wrażliwi — oni są zawrażliwieni. Porcelanowe jaja. Piękne, lśniące, kruche.

Przekonane o swojej zajebistości i o prawie do bycia narcystyczną figurką – jajem faberge wśród jaj.

Więc chodzę między nimi ostrożnie, dobierając słowa, bo czasem wystarczy jedno nieuważne zdanie i już coś pęka. Starannie wałkuję myśli, by nie urazić interlokutora.

Jak mówić, żeby nie mówić? Jak myśleć cicho, żeby nie uszkodzić tej delikatnej otoczki?

A przecież ja jestem duża.

Mam duże słowa w sobie. I naprawdę się staram — nie chcę nikogo rozstrzaskać.

Ale trudno mi poruszać się w świecie, w którym empatia zamieniła się w drażliwość.

Bo o ile wrażliwość jest dla mnie czułością, uważnością na świat, to „porcelanki” mają w DNA wpisane roztkliwienie, które nie leczy, tylko unieruchamia.

Tkliwość to wrażliwość, która przekroczyła granicę i przestała być siłą. Rozumiem, że każdy ma inny próg bólu — również emocjonalnego. Ale nie wiem, czy da się przejść przez życie, nie będąc choć trochę porysowanym. Bo kiedy jesteś z porcelany, każdy wstrząs grozi rozbiciem.

A życie nie jest drogą usłaną aksamitem ani pluszem, po którym można bezpiecznie się przeturlać. Czasem trzeba się poobijać, żeby być mocniejszym. Bo za rogiem może czekać coś, co zmiażdży tych, którzy nigdy się nie potknęli.

Porcelanowe jaja się nie złożą.

A skrzydła wrażliwcom — można jeszcze posklejać.