Gdyby
„Gdyby na d… rosły grzyby, to d… z czasem stałaby się lasem”. Uwielbiam to powiedzenie mojego, już nieżyjącego, wujka Staszka. Jakby tak powspominać, znalazłoby się ich jeszcze sporo, ale to wyjątkowo zapadło mi w pamięć (tak jak i śledzie, które przyrządzał!).
Co my mamy z tym gdybaniem. Gdzie się nie obejrzysz, a właściwie, gdzie nie zasłyszysz, to:
Gdybym to zrobił… Gdybym tak powiedziała…, Gdybym zaryzykował…,
gdybym, gdybym, gdybym… Wielu znam gdybaczy, z których gdybania nic nie wynika. Uwielbiamy pisać scenariusze. Wróżyć sobie z życia. Przewidywać. Wycofywać.
Gdybym była królewną, to miałabym za męża królewicza.
Gdybym była smoczycą, to zakochałabym się w ośle.
Gdybym znała go wcześniej, to…
W tym miejscu pojawia się pytanie, czy jak znałabym go wcześniej, to czy byłabym w innym miejscu i w innej rzeczywistości? Czy miałabym 20 kilo mniej lub więcej? Czy na moim koncie znalazłoby się więcej zer? No właśnie. Scenariuszy jest sporo. Ja jednak jestem tu i teraz. Szukam, zmieniam, ale nie gdybam. Bo teraz już wiem, co byłoby, gdyby na d…. rosły grzyby. I wiem też, że nie chcę, by moje życie zarosło lasem.