Co z tą miłością
Miłość to dla jednych magia, uniesienia serca, związek dwóch dusz, dwie połówki pomarańczy lub jabłka – wybierzcie sobie ulubiony owoc. Warzywo też mogłoby się tu znaleźć, ale jakoś słabo zabrzmiałoby wyznanie – jesteś dla mnie drugą połówką buraka 🙂 (choć przyznaję, że uwielbiam buraki w każdej postaci).
Dla drugich zaś miłość jest grą hormonów, a wywołują ją substancje chemiczne działające na mózg. Czyli nasze drżenie rąk, szybsze bicie serca, motyle w brzuchu można wytłumaczyć procesami, które zachodzą w naszym ciele.
I w sumie niech i tak będzie, ale nie zmienia to faktu, że ta chemia działa jak magnes. Spośród tak wielu wybierasz tego jednego. Dlaczego? Ten obok był przystojniejszy i czytał Cortazara, kochał Bergmana a teatr był jego drugim życiem. I co? I nie było drżenia serca, choć rozum tańczył z radości, gdy odbywaliście intelektualne uczty. Ale to na tamtego widok czułaś motyle w brzuchu. To jego dotyk ręki elektryzował twoje ciało, to na jego telefon czekałaś wiernie przy telefonie. Przyciągnął Cię czułym spojrzeniem rzuconym ukradkiem, delikatnym muśnięciem ustami, otuleniem bluzą, gdy drżałaś. Tak rodziła się miłość.
Z biegiem lat zasiane ziarno uczucia rosło, nabierało kształtu kwiatów. Czasem róży z kolcami, która kuła przy każdym dotknięciu. Ostu, co nie pozwalał zajrzeć do środka. Żonkila pełnego zazdrości, zawstydzonej piwonii, czujnego fiołka, azalii pełnej tęsknoty, szczęśliwej paproci. Nieczęsto przez ten ogród przechodziła burza, która niszczyła wszystko, ale zawsze udawało się od nowa zasadzić nowe rośliny.
Nie obyło się bez zranień, słów ciężkich niczym celnie rzucanych kamieni, upadków tak bolesnych, że ciężko było wstać i iść dalej, dni samotnych i nocy pełnych łez. Czasem na horyzoncie pojawiał się statek, na który chciało się wsiąść i odpłynąć gdziekolwiek, byleby dalej i dalej. Ale zawsze w ostatniej chwili coś zatrzymywało na brzegu, jakiś okruch pamięci przywoływał moment, w którym przyciągnęły się spojrzenia. I potem już było coraz więcej dobrych wspomnień, które ocieplały serce. Tak otuleni wracaliście do siebie, by mijający dzień za dniem stawał się waszą historią.
Historią, którą tworzycie sami. Wyborami, pragnieniami, marzeniami, wybaczeniem, tolerancją, empatią, czułością, zrozumieniem. Czasem trzeba odpuścić. Czasem zawalczyć. Czasem odejść, by powrócić. Jeśli się już jednak nie da – to trzeba mieć odwagę, by odejść.
Ale czasem po prostu trzeba przypomnieć sobie, dlaczego się w sobie zakochaliście.