Ta strona używa cookies Google Analytics.
Czytaj więcej na policies.google.com

Czyli blog o tym, że kręgosłupowi moralnemu może czasem wypaść dysk.

Lista wpisów

Co pozostaje?

Czerwiec właśnie pozostaje wspomnieniem. Był niezwykle intensywnym miesiącem, w którym wydarzały się cuda, przekładane, niczym tort weselny, masą smutku. To co najpiękniejsze jednak, to olśnienia, które znienacka mnie dotykały.

Doszłam do wniosku, że moje życie jest podróżą pełną oczarowań, choć dzień do dnia wydaje się być podobnym. Ale gdy budzę się rano i spoglądam na niebo, to chmury za każdym razem malują przede mną inny obraz, słońce rozświetla poranek, drzewa kołyszą się roztańczone muzyką wiatru, więc codziennie budzi mnie do życia zaskakujący spektakl. Wielokrotnie nie zwracam na niego uwagi, bo będąc jeszcze w objęciach Morfeusza, próbuję punkt po punkcie realizować poranne rytuały. Ale coraz częściej staje się ten poranek olśnieniem, które deliktanie mnie rozbudza. Droga do pracy daje kolejne niesamowite odkrycia. W tramwaju obserwuję ludzkie historie, bo każdy człowiek to inna księga pełna mimiki, gestów i słów. Mijane krajobrazy są od lat takie same, ale gdy się przyjrzeć, to miasto zmienia swoje ubarwienie. A gdy spaceruję uliczkami coraz więcej dostrzegam drobiazgów ukrytych w kamienicach, za ich oknami czy na podwórkach. Wystarczy tylko odrobina uważności, by dostrzec roślinny motyw wyrzeźbiony nad drzwiami czy śliczne balustradki mini balkonów. Z każdej strony pojawiają się niespodzianki kolorystyczne, architektoniczne, roślinne. Miejskie olśnienia.

Ale najpiękniejsze zachwyty, które poruszają wszystkimi strunami duszy powodują ludzie. Energia, która wytwarza się podczas spotkań mogłaby doładować niejedną elekrownię. Spojrzenia, gesty i słowa potrafią być zaskoczeniem, oczarowaniem, olśnieniem. I to one pozostają we mnie najdłużej. Noszę je w sobie niczym wielki skarb, bo i skarbem są. Jest w nich czułość, wielka troska, miłość, bezpieczeństwo, wrażliwość, czyli wszytsko co tworzy relacje, co tworzy przyjaźń, a ona jest dla mnie nieustającym olśnieniem i ciągłym zaskoczeniem, że taka jest soczysta, dojrzała i smakowita.

Patrzę na świat z coraz większą uważnością, by nie widzieć tylko szarości w codzienności, nie skreślać punktów w kolejnych listach, nie płakać nad rozlanym mlekiem, nie wkurzać się na głupotę, nie szukać dziury w całym, nie szufladkować, nie złościć się na pierdoły, nie zakrzykiwać, nie nadymać, nie urażać, nie brać do siebie.

Ale zachwycać się olśnieniami.

Bo to one pozostają.