Bohaterki
Wpis na facebooku zamyka dopływ powietrza na kilka sekund. Rak. Właśnie urodziła drugie dziecko. Będzie walczyć do ostatniej kropli krwi.
Po nocy nastaje dzień dający nadzieję. Nie dla niej. Znów ogarnia ją rozpacz. Próbuje wstać, ale każdy kawałek ciała odmawia posłuszeństwa. Depresja wygrała. Bitwę. Nie wojnę.
Próbuje popatrzeć w lustro, ale każde spojrzenie obrzydza ją, bo widzi tylko potwora. A może ostatni raz spróbuje mu pomóc? Droga do toalety jest krótka. Wystarczy jeden palec, by potwór zamienił się w piękną.
Telefon w środku dnia nie wzbudza niepokoju, ale ta informacja ścina z nóg. Zginął. Ot tak – odszedł nagle. Nie pożegnał się. Butelka porto czeka na stole.
Dostała pięścią w brzuch. Zabolało. A on precyzyjnie dobiera słowa i bije nimi coraz mocniej. Skulona leży na podłodze obsesyjnie myśląc, w czym tamta jest lepsza. W końcu wstaje, otrzepuje ból i postanawia zapomnieć.
Cud macierzyństwa. Płacz dziecka i bezsilność jest jej codziennością. Zmęczenie zmywa każdy odruch miłości. Matka roku.
Mamo… umyjesz, zaszyjesz, ugotujesz pomidorówkę, poprawisz zadanie, nie ma mleka, co dziś na obiad, dasz 50 złotych, kupisz buty, powiesisz pranie. Mamo, mamo…kocham cię.
Leży na niej. Ona nie broni się. Jest sparaliżowana strachem. Cichutko szepcze – nie. Pewnie go sprowokowała.
Walczy o każdy oddech. Panika zabiera jej coraz więcej przestrzeni, jakby chciała dać znać, że to jej dom. Jeszcze nie teraz.
Kim pani jest? – Tato…
Ile kobiet, tyle bohaterek. No…, może kilka mniej. Otwieramy każdy dzień, by zamknąć go późnym wieczorem. Troszczymy się o gniazda, z których odlatują nasze pisklęta, a czasem i partnerzy. Miłością dodajemy skrzydeł, czułością leczymy rany, złością sprzątamy niepokoje, krzykiem odstraszamy demony. Jesteśmy wszystkimi stronami świata, porami roku, literami alfabetu, dźwiękami ciszy, workami treningowymi, królikami doświadczalnymi, początkiem i końcem. Po prostu jesteśmy…