Bez zbroi i miecza
Znów miałam sen. Staję sama na wielkiej scenie a setki par oczu wpatrują się we mnie. Nie mogę wydobyć z siebie słowa, bo wszystkie grzęzną w krtani. Światła reflektorów padają na każdy centymetr mojej skóry i czuję, jak prześwietlają moje ciało.
Jeszcze wczoraj byłam superwojowniczką a dziś stoję naga na scenie pozbawiona zbroi i miecza. Każde spojrzenie z widowni jest niczym ukłucie kolcem a pomnożone przez setki widzów staje się bardzo bolesne. Chcę uciec, ale nie jestem wstanie się ruszyć. W moich żyłach płynie przerażenie, a tętnice powoli napełniają się lękiem. Czego się boję?
***
Stoję naprzeciwko i mówię. Słowa wypływają niczym gorąca lawa – parzą. Dobywam coraz mocniejszych argumentów. Wybucham kolejny raz. A z drugiej strony cisza – spokój – opanowanie. Brak jakiekolwiek reakcji. Nawet nie ucieka przed żywiołem. Jestem bezsilna.
***
Rodzinne spotkanie. Jak zawsze jest miło do momentu, w którym po raz kolejny słyszę, że kobiece emocje… Zamiast zamilknąć toczę kule armatnie, nabijam prochem strzelby, wsadzam kule do rewolwerów. Walczę zajadle. Do ostatniego tchu. Padam w końcu bezsilna. Nie miałam szans.
***
„Potrzebuję Cię” – mówię ważąc każde słowo. Nie mogę tak od razu się obnażyć. Sama prośba jest już prześwietlonym fragmentem mnie. Zdjęcie rentgenowskie nie kłamie. Każda złamanie jest tu widoczne i moje rany także. Zatem muszę powoli się odsłaniać. Fragment po fragmencie. „Zależy mi na Tobie”. Kolejny element prześwietlony. „Chcesz zobaczyć mnie całą?”. Będę wtedy bezbronna, ale podzielę się z Tobą moimi marzeniami. Nie podepcz ich!
***
Nie lubię być bezbronna, bo to oznacza, że nie umiem stawić czoła przeciwnościom.
Nie lubię być bezsilna, bo to znów oznacza, że nie umiem sobie z czymś poradzić.
Jednak…
gdy pragnę, to muszę zdjąć zbroję,
gdy marzę, to powinnam odłożyć miecz.
Ale gdy tak stoję obnażona i bezbronna to boję się. Zranienia.
***
Znów mam sen. Stoję na scenie.
Ubrana w miłość, dobroć i wrażliwość nie boję się niczego.