Babie lato
Potrzebna mi piąta pora roku. Mam wrażenie, że lato życia powoli staje się wspomnieniem zatrzymanym w fotografiach, ale przecież nie czas jeszcze na jesień życia. I choć babie lato to nić pająków, która unosi się w powietrzu w jesienne i ciepłe dni, to pasuje fenomenalnie do piątej pory roku.
Odkąd pamiętam łączą mnie nici przyjaźni z kobietami. Relacje mojego życia są jak sieć, na szczęście nikt w nią nie wpada, by zakończyć swój żywot, ale dokłada kolejną nitkę. Z niektórymi przędziemy już od tylu lat, że nie wyobrażam sobie życia bez nich. Niektóre niezwykłe kobiety pojawiły się sosunkowo niedawno, ale mam wrażenie, że są od zawsze. Nici nas łączące są trwałe i niełatwo można je porwać.
I tak ta piata pora roku, to babie lato jakoś idealnie wpisuje się w czas, w którym relacje są na kompletnie innym poziomie, niż dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Mam wrażenie, że głównie towarzyszy im spokój i przekonanie, że już nie trzeba walczyć, nie trzeba nic nikomu odowadniać, szczerość staje się normalnością, a urazy nikt nie chowa, bo po co zatruwać sobie duszę zbędnymi bagażami.
Czasem oczywiście wyrwie się, jakiś żal, a może smutek, z nienacka dopadnie zwątpienie, a odwaga jakoś tak w kącie stanie. Ale wtedy warto wyszeptać sobie historię, która nas stworzyła, by dostrzec jak silna ta nić łącząca nasze istnienia. Gdy upadamy, to jest na co upaść, bo nasza przyjaźń, niczym sieć choć trochę złagodzi upadek.
No i babie lato z babami jakoś łagodniej pozwoli przejść w kolorową, ale chłodnawą jesień.
Więc wchodzę w to babie lato, mając nadzieję na długie wieczory z kubkiem herbaty… no może kieliszkiem wina, kolejne opowieści, sekrety, łzy, wytchnienie i zapomnienie.