Szybko
Szybko, szybko… coraz szybciej.
Dni mijają niepostrzeżenie.
Pędzimy.
Ciągle mam wrażenie, że pędząc tak szybko, chcemy jak najszybciej dotrzeć do końca jakiejś podróży.
Ale przecież na końcu każdej drogi ostatecznie czeka ona. Piękna. Czarna. Nieobliczalna. Podobno sprawiedliwa.
A gdyby się zatrzymać?
Pozachwycać zachodem słońca, barwami skrzydeł motyla, zapachami lata, kawą parującą podczas zimowego spaceru, ostrością potraw na języku, dźwiękami muzyki, blaskiem poranku, kroplami rosy na policzku, dotykiem, co dreszczem rozkoszy nas przenika.
Każdy przystanek pocelebrować. Czasem w zachwycie poobserwować świat dookoła. Czasem w refleksji zastygnąć w bezruchu. Pomilczeć, gdy cisza tworzy najpiękniejszą muzykę. Dostrzec w człowieku dobro. A w sobie człowieka.
A jak się już uda zatrzymać, to poczucie winy schować pod poduszką, uwagi innych zakluczyć w piwnicy, oczekiwania wymieść za próg. Być w pełni. Nie w połowie. I cieszyć się zatrzymaniem, choćby godziną było. Ale niechże te 60 minut zostanie zapisane w każdym centymetrze kwadratowym naszej skóry. Niech będzie wspomnieniem zapisanym w naszym sercu, niczym zdjęcie na kliszy.
Ale jak się zatrzymać, gdy hamulce zapowietrzone, a ty nabierasz coraz większej prędkości?